Kocury
i ich zapach
Witam wesoły

od dluzszego czasu neka nas maly problem z kocurami, a mianowicie ze znaczeniem przez nich terenu. oraz ich "wybranek", w tym naszej kotki. zas jako teren rozumiem ogrody, altany, krzaki, drzwi, nieraz okna, a w okresie letnim, kiedy drzwi na taras sa otwarte, rowniez firanek i stolu w domu, bo owe kocury sa nieco bezczelne i udomowione, wiec ludzi sie nie boja, a wystarczy na moment wyjsc do innego pokoju czy kuchni i juz mamy cudzego kocura w swoim domu. my problem z naszym kotem rozwiazalismy - nie chcielismy kociat co kilka miesiecy, wiec zaprowadzilismy ja do kociego szpitala na zabieg, ktory nota bene drogi nie byl. dlaczego wiec wlasciciele kocurow (wszystkie jak jeden maz w obrozkach) nie pofatyguja sie w tym samym celu do weterynarza? rozumiem, ze kot moze wtedy przytyc, ale jesli bedzie biegal po ogrodzie, to i kastracja nie wplynie na tusze. dlaczego nie? bo go boli? bo ospaly? bo mniej meski? guzik. znam duzo kastratow i wygladaja normalnie. irytujace jest podejscie pt "kot zaczyna znaczyc i smierdziec, wiec won na dwor znaczyc i smierdziec gdzie indziej", czyli do domu pierwszej lepszej kotki na osiedlu, czyli do nas i do dwoch sasiednich domow, bo tak sie zlozylo, ze sa trzy kocie panienki w jednym miejscu. mamy juz tego dosc, rano czyscimy okna, wieczorem sa juz capiace zacieki. bylo tez przymusowe pranie zaslon, o czym pisalem wczesniej. stad prosba do wlascicieli, zeby jakos temu zaradzili (ten smrod bywa nie do zniesienia, a pojawia sie nie tylko w czasie marcowania, ale rowniez lutowania, lipcowania, sierpniowania, raz bylo nawet grudniowanie w sniegu), oraz do forumowiczow, bo a nuz widelec ktos zna jakis humanitarny sposob na te upierdliwe koty... i rzecz oczywista, nie oczekuje porad pokroju "pozbadz sie swojego kota" oczko


  PRZEJD NA FORUM