Przejdź na stronę WWW KĄPINO
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
Kaszubskie i nie tylko ....tradycje, zwyczaje, wierzenia i może coś jeszcze. | |
| | baton | 27.08.2008 20:57:00 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1234 #149361 Od: 2008-2-11
| Na Kaszubach ludowa obyczajowość, związana z życiem rodzinnym - narodzinami, weselami itp. niemal całkowicie już zanikła. Nadal jedynie utrzymywany jest w wielu wsiach zwyczaj pustych nocy, tj. czuwania przy zwłokach w ostatnią noc przed pogrzebem. Dokładniej - czuwanie odbywa się w sąsiedniej izbie, przy czym uczestnicy pustej nocy śpiewają stare wielozwrotkowe pieśni żałobne. Mój ojciec jako dziecko kilka razy uczestniczył w takich pustych nocach. Wspomina, że kiedyś, w czasie takiej właśnie pustej nocy, zmarłemu, który leżał w sieni, jakoś tak ….. opadały ciągle ręce. On to szczególnie odczuwał bo biegał często do wychodka, który był gdzieś za stodołą, i chcąc nie chcąc musiał koło niego przechodzić. Gdy zauważyli to pozostali, to po krótkich konsultacjach jeden z uczestników tego czuwania wystrugał trzy osikowe krzyżyki, które zmarłemu podłożono pod brodę oraz ręce, a dokładnie pod jego pachy. I opadanie rąk – ustało. Mój ojciec pytał wtedy swojej babci (mojej prababci) co to jest. Ona opowiadała mu wtedy, tłumacząc to co się stało, że jest to sposób aby uspokoić tego zmarłego. Jeśli by się tego nie zrobiło to podobno ten zmarły, zwany „wieści” będzie zabierał co jakiś czas kogoś z tej rodziny na tamten świat. Jest wprawdzie i na to sposób. Wystarczy udać się w nocy na cmentarz, do grobu tego nieboszczyka i o północy otworzyć jego trumnę, i tu może być pewien problem, bo trzeba szybko odciąć mu głowę łopatą do torfu, a następnie szybko włożyć ją do nóg tego biedaka. Czy ktoś z was również słyszał o czymś takim?
| | | Electra | 05.01.2025 12:34:44 |
|
| | | baton | 07.09.2008 20:47:08 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1234 #152935 Od: 2008-2-11
| Tu znalazłem coś co potwierdza istnienie wieści. http://wiadomosci.sierakowice.pl/?a=1&id=26&arch=1
Gdzie doktor nie może, tam baba pomoże Mam pytanie. Czy ktoś z was słyszał o czymś takim ja róża, a właściwie jej zażegnywaniu? Moja mama opowiadała mi, że kiedyś ni z tego ni z owego strasznie spuchł jej nos. Poszła do doktora Jagalskiego, a on powiedział jej że powinna znaleźć kogoś kto potrafi zażegnać różę, bo to właśnie róża była przyczyną jej dolegliwości. Moja mama taką osobę znalazła. Róża została zażegnana i wszystko wróciło do normy. Jednak jakiś szczegółów nie chciała czy tez nie mogła zdradzić. Zażegnywanie róży nie jest nie jest traktowane jako "czarowanie", tylko polega na odmawianiu specjalnych pacierzy. Znalazłem (podobno) taką modlitwę, którą odmawia się nad takim „pacjentem”:
ROSE
„Kòle mie w Miesce „Róza” do dzysô je baro pòpùlarno. Nawetka dochtorze z wejrowsczi bòlëcë òdsélają do òsoblëwich lëdzy jaczi to òdczarzają. Sóm znaja taczi przëtrôfk czej dochtór jakò bëlniészé rozwiązanié bédowôł swòjimù pacjeńtowi lekarzenié bez taką medicyna. A no tekst taczi „mòdlëtwë” z mòjégò òkòlégò:
Es gingen drei Frauen ins Land Sie trugen drei Rosen eine verging, eine verbrannt und eine verschwand. O Rose schäme dich, schäme dich, schäme dich. Im Namen des Vaters und des Sohnes und heiligen Geistes. gôdac 3 razë we fùl zebranim”
Czy może ktoś to przetłumaczyć? | | | BonAir | 07.09.2008 21:08:44 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Kąpino
Posty: 1084 #152944 Od: 2007-5-25
Ilość edycji wpisu: 1 | Baton, normalnie mrozisz mi krew w żyłach tymi podaniami ludowymi!
Tłumaczenie niemieckiego, to mniej więcej jakoś tak:
Trzy kobiety przybyły do kraju Miały ze sobą trzy róże Jedna przetrwała, jedna spaliła się, a jedna zniknęła. Różo wstydź się, wstydź się, wstydź się. W imię ojca i syna i ducha świętego. _________________ pozdrawiam
BonAir | | | baton | 10.09.2008 09:07:39 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1234 #153466 Od: 2008-2-11
| BonAir, ta modlitwa nieco mnie rozczarowała. Spodziewałem się czegoś może bardziej z pogranicza parapsychologii i świata magii…..a tu „trzy kobiety przybyły…., itd.”. Może to jednak nie to. Nikt z forum się nie wypowiada więc chyba nikt nie spotkał się z tym tematem. | | | baton | 10.09.2008 10:43:34 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1234 #153483 Od: 2008-2-11
| Jeśli chodzi o tradycję, nie można tu przecież nie wspomnieć o tabace - bardzo kaszubskiej używki. Jeszcze nie tak dawno na Kaszubach prawie nie palono cigaretów, natomiast tabakę zażywali wszyscy. Mój ojciec jeszcze pamięta, że jako dziecko, np. po kazaniu, na mszy w klasztorze, oczywiście jak się owo kazanie spodobało słuchaczom, cała męska część „towarzystwa” wyciągała swoje tabakiery i zażywali. Sygnałem do zażycia była i jest nadal formuła "Chceme le so zażëc". U nas, w Kąpinie trudno było by ten zwyczaj wprowadzić. Chyba zbyt rzadka była by ku temu okazja. Chociaż już na płaszczyźnie świeckiej pierwsze kroki w tym kierunku poczyniono podczas ostatniego, sobótkowego ogniska.
„Ten Lewińsczi i Kwidzińsczi Mają nôłóg baro swińsczi Róg o`d knadżi w taszi mają I w nim czôrny proch trzëmają. A czéj o`ni so zażëją Téj tak sobie dogadëją Jakbë wza~lë pôra~ krótczich O`d nôlepszi po`lsczi wódczi.
Słownik Sychty”
Ciekawa stronka na temat tabaki: http://www.otabace.pl/tabaka.html
A to jedna z legend na temat pojawienia się tabaki na Kaszubach.
„Kaszubska tabaka
Na północy Kaszub żył życzliwy i wyrozumiały chłop. Cieszył się dobrą opinią wśród sąsiadów, nikomu nie odmawiał pomocy. Dbał o żonę i dzieci. Jedyną osobą, która nie mogła pogodzić się z tą sytuacją był diabeł. Stosował różne sztuczki żeby sprowadzić chłopa na złą drogę, lecz on szatańskim pokusom nie ulegał. Po długim namyśle diabeł wpadł na pomysł jak można zdobyć duszę poczciwego chłopa. Zamierzał posadzić tytoń, roślinę, która nie była znana na Kaszubach. W ten sposób chciał skłonić chłopa do kłamstwa, wiedząc, że on nie będzie znał nazwy owej rośliny. Tak też uczynił. Niedaleko miejsca gdzie rósł tytoń, przechodził chłop. Diabeł, wykorzystując sytuację, zapytał przechodnia, jak nazywa się ziele, które tu rośnie. Chłopu niezręcznie było się przyznać, że nie zna tej rośliny, więc powiedział, że nie pamięta, ale spyta żony, jutro tu wróci i poda nazwę. Diabeł przystał na taki układ, pod warunkiem, że jeżeli na drugi dzień nie będzie znał nazwy tej rośliny, to odda mu swoją duszę. Chłop po powrocie do domu podzielił się problemem ze swoja żoną. Nie wiedział co ma począć. Po chwili zastanowienia chłopka wysmarowała się tłuszczem, obsypała piórami i udała się w miejsce gdzie rosła tajemnicza roślina. Dotarłszy na miejsce zaczęła się po niej turlać. Gdy ujrzał to diabeł, omal nie wychodząc z siebie, krzyknął, żeby zostawiła w spokoju jego tytoń. W ten sposób chłop dowiedział się, jak ta roślina się nazywa. Tytoń wkrótce usechł i pokruszył się. Kiedy gospodarz wąchał ten aromatyczny proszek, przez przypadek wciągnął odrobinę do nosa, po czym zaczął kichać Tak mu się to spodobało, że uschnięty tytoń pozbierał i w ten sposób na Kaszubach zagościła tabaka. Zwyczaj jej zażywania szybko rozprzestrzenił się na całe Kaszuby i przetrwał po dziś dzień.”
| | | baton | 10.03.2009 21:10:58 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1234 #237752 Od: 2008-2-11
| Tych, których temat ciekawi krótki fragment z:
| | | baton | 10.03.2009 21:40:02 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1234 #237776 Od: 2008-2-11
| A tu coś o Świętach Wielkanocnych:
| | | BonAir | 10.03.2009 21:57:38 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Kąpino
Posty: 1084 #237784 Od: 2007-5-25
| baton - masakra! Ja rodzony GÓROL - i w co ja się wpakowałem ?! _________________ pozdrawiam
BonAir | | | baton | 07.01.2010 14:44:01 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1234 #405443 Od: 2008-2-11
Ilość edycji wpisu: 3 | Jednym z najciekawszych kaszubskich obrzędów ludowych, związany z okresem Bożonarodzeniowym był widowiskowy obrzęd nazywany „gwiżdżami”. Brały w nim udział wieloosobowe barwne grupy przebierańców z maszkarami zwierzęcymi, wędrujące od domu do domu w czasie adwentu. W skład grupy wchodził zazwyczaj prowadzący „gwiżdż”, dalej „koza”, „bocian”, „baran”, „niedźwiedź”, „krowa”, „koń”, „milicjant”, „baba’ i „dziad”, „kominiarz”, „anioł” , „diabeł’ i „śmierć”. Obok tego podstawowego zestawu występowały także inne postacie. W widowisku tym tkwiły utajone elementy pogańskich wierzeń, które przypisywały pewnym zwierzętom niezwykłą witalność i moce. Przebieranie się za zwierzęta miało sprowadzić na ludzi zdrowie, siłę, chronić ich od złego, a także zapewnić bogate plony. Uczestnicy widowiska sami robili maszkary, maski, przebrania i wszelkie akcesoria uzupełniające. Miały one duże walory plastyczne. Największymi wartościami plastycznymi odznaczały się maszkary zwierzęce wykonywane z drewna obciągnięte futrem baranim lub koźlęcym. Maski wykonywano z tektury i malowano kolorowymi farbami, czasem malowano twarze sadzą zarówno aktorów jak i publiczności. Jest ciekawe, że na Kaszubach, gdzie niwelacja niektórych dziedzin kultury ludowej nastąpiła wcześniej niż w innych regionach Polski, obrzęd ten jest w wielu miejscowościach kultywowany do dzisiaj.
Może zrobimy reaktywację w Kąpinie.... | | | baton | 27.03.2010 16:27:52 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1234 #505834 Od: 2008-2-11
| Stanisław Geppert
Jastrowe zwëczi na Kaszëbach
Post
Tradycyjnie pobożni Kaszubi traktują Wielki Post bardzo poważnie. W Wielkim Tygodniu nie należy jeść mięsa ani nawet mleka. Niektórzy cały ten okres spędzają o chlebie i wodzie, słyszałem też, że dla umartwienia dobùlew dolewano ocet. Post rozciągał się także na same święta! Chto nie pòscëł w piérszé swiãto, ten jakbë nijak nie pòscëł - mawiano - a chto nawet w drëdzé swiãto pòscëł ten òdbëł jakbë drëdżi pòst.
Porządki
Okres przedświąteczny to czas porządków. Dom był gruntownie sprzątany, a wymiecione śmieci (do wymiatania bywała używana specjalnie w tym celu ścięta w Wielki Piątek brzozowa gałąź) wyrzucano za grańcã, czyli na pole sąsiada. Miało to zapewnić czystość we własnym domu.
Zwyczaje powiązane z obrzędami kościelnymi
Wielki Piątek nosi nazwę Płaczebóg. Był to dzień oficjalnego płaczu, bo w Płaczëbòga Pón Jezës płakał, to i lëdze mùszą płakac. Dawniej chto nie płakôł, tegò bilë rózgą: Płaczëta, dzys je Płaczëbòga! - wòłalë - Wstajéj - bùdzëł jeden drëdżégò - dzys je Płaczëbòga!
W Wielki Piątek milkną dzwony, zamiast nich używa się kołatek. Do dziś w niektórych parafiach młodzi chłopcy obchodzą kościół z knarami i sznerami, by odstraszyć złe duchy od grobu Chrystusa.
Węgiel z ogniska rozpalanego przed liturgią Wielkiej Soboty zabierano do domu i zapalano pod platą by zapewnić rodzinie szczęście, bądź rozsypywano wokół domu dla ochrony przed piorunami.
W Jastarni budzono mieszkańców na rezurekcję dźwiękiem wielkiego bębna zwanego tołumbasem. Zwyczaj obchodzenia miejscowości z bãblem ponoć pochodzi od gdańskich franciszkanów i dominikanów, a korzeniami sięga Ziemi Świętej. Bãblowanié praktykowano do połowy lat 60. XX wieku, a obecnie zwyczaj ten jest ponownie wprowadzany, trochę w charakterze atrakcji turystycznej.
Jastrë
Kaszubska nazwa Wielkanocy to Jastrë. Nazwa ta, uderzająco podobna do angielskiego słowa Easter, przypuszczalnie pochodzi od misji anglosaskich, które funkcjonowały w VIII - IX w. na obszarze dzisiejszych dolnych Niemiec.
Wierzono, że w wielkanocny poranek w słuńcù skacze barank abò słuńce samò skacze.
Woda
W okresie świąt należało wykąpać się w wodzie z rzeki lub jeziora - miało to zapewnić piękną cerę oraz chronić od chorób, szczególnie skóry i gardła. Według różnych źródeł kąpieli tych dokonywano przed rezurekcją, po niej bądź w wielkanocny poniedziałek. Idąc do wody i z powrotem nie wolno było rozmawiać ani oglądać się za siebie. Gdzieniegdzie również pędzono do wody również bydło i konie, by w ciągu roku były zdrowe. Przyniesiona wówczas woda zmieszana z krwią òpiégò [upiora] uwalniała chorego od dolegliwości.
Wydaje mi się, że praktykowane w Kościele w wielkanocny poniedziałek pokropienie wodą w charakterze spowiedzi powszechnej jest "chrystianizacją" dawnego pogańskiego obrzędu - ceremonii obmycia nadano znaczenie oczyszczenia z grzechów. Warto dodać, że "lany poniedziałek" nie był obchodzony na Kaszubach.
Potrawy
Świąteczne potrawy z którymi się spotkałem to szynka gotowana i wędzona, zylc (galareta z posiekanego mięsa), wątrobianka, krwawô (salceson). Z ciast przede wszystkim babka i młodzewé (placek drożdżowy). Inne ciasta - serniki, makowce, mazurki - na biedne niegdyś Kaszuby przyszły stosunkowo niedawno. Świąteczną potrawą były też oczywiście jajka, chociaż nie było zwyczaju dzielenia się nimi. Jajka były farbowane w cebuli bądź w łupinach orzecha i były jednolite - robienie pisanek nie było rozpowszechnione.
W Wielką Sobotę święcono w kościele jastrową jôdã.
Mieszkańcy Półwyspu Helskiego mieli wystawne potrawy na miarę tego ubogiego, surowego skrawka lądu. W wielkosobotni wieczór tamtejsza młodzież nawoływała Wëganiajta pòst, a kladzëta wronë w grôp! [garnek]
Dëgùsë
Dëgùsë to poniedziałkowy zwyczaj chłostania dziewcząt i młodych mężatek dëgówkami - rózgami z jałowca bądź brzeziny. Zwyczaj ten do dziś jest żywy, a dziewczęta raczej nie starają się unikać dëgòwaniô, bo jego intensywność świadczy o powodzeniu. O tych, które pominięto przy chłostaniu mawiano, że nie znajdą szybko męża. Jeśli jednak któraś naprawdę nie chciała zostać obita, to mogła uciec do chlewa i wypuścić świnie - wtedy wszelczégò dëgòwaniô bëł kùńc, a jeśli by którzy z dëgôrzów nie zastosował się do tego prawa iòdważëł sã dalé dëgòwac - przed taczim bëlë na drëdżi rok zamkniãté wszëtczé dwiérze we wsë.
Wtorek był dniem rewanżu - w dzéwczëcy dëgùs obiektem ataku byli chłopcy.
Dëgôrzë nie dość że obijali dziewczęta, to za swą pracę jeszcze domagali się od gospodarzy zapłaty - przede wszystkim w jajach. Na Zaborach ùdëgòwóné jaja kładziono pod klukã [kwokę] obnoszoną przez dëgòwników.Dëgôrzë wygłaszali do mieszkańców domu specjalne oracje:
Przyszlim my tu po dyngusie Powiedzieć wam o Chrystusie: Wielki Czwartek, Wielki Piątek Miał Pan Jezus wielki smutek.
Wielki smutek, wielkie rany Za nas wszystkich chrześcijany. Dajcie, dajcie jak Bóg każe Po jajeczku i po parze.
* * *
Dyngu, dyngu, po dyngusie Leży placek na obrusie Pan Bóg daje, matka kraje, Proszę dać nam po dwa jaja.
* * *
Przyszli my tu po dyngusie Powiemy wam o Chrystusie Że się Chrystus nam narodził Z rózgą po dyngusie chodził.
(podaję teksty w polskiej pisowni, bo owe oracje dla nadania powagi wygłaszane były w urzędowej, "wysokiej" mowie, czyli po polsku. W rzeczywistości oczywiście owa "wysoka" mowa była mocno skaszubiona).
Oblewanie się wodą w "lany poniedziałek" nie było praktykowane na Kaszubach.
Zając
W poniedziałek do dzieci przychodził Zajc z prezentami. W tym celu w niedzielę trzeba było przygotować dla niego gniazdo. Umieszczano je zazwyczaj w ogrodzie pod drzewem, w stodole lub w sieni. Jeszcze dziś dzieciom mówi się: Widzôl të tegò zajca, òn pewno mùszi miec tu gniôzdo, po czym rozpoczynało sie poszukiwanie gniazdka.
Życie towarzyskie
Niedzielę spędza się w rodzinnym gronie, za to poniedziałek jest dniem wizyt u rodziny, sasiadów i znajomych. Mężczyzni grali w karty, pili sznaps, kobiety pludrowaly, a młodzież urządzała zabawy taneczne.
Okres wielkanocny jest zwyczajowym terminem òbzórków [oględzin], czyli wizyty panny wraz z rodzicami w domu kawalera, podczas której oglądają oni gospodarstwo ewentualnego zięcia oraz uzgadniają posag i inne kwestie majątkowe (ale do wesela i tak jeszcze długa droga - jeszcze są zagwesninë, potem zrãkawinëpodczas których młodzi wymieniają obrączki i dopiero po żniwach ślub i wesele). | | | mariusz | 02.04.2010 09:27:04 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Kąpino
Posty: 1162 #510516 Od: 2007-10-9
| Okres przedświąteczny to czas porządków. Dom był gruntownie sprzątany, a wymiecione śmieci (do wymiatania bywała używana specjalnie w tym celu ścięta w Wielki Piątek brzozowa gałąź) wyrzucano za grańcã, czyli na pole sąsiada. Miało to zapewnić czystość we własnym domu. - czy ten zwyczaj jest ciągle kultywowany? | | | Electra | 05.01.2025 12:34:44 |
|
| | | Admin | 02.04.2010 09:50:52 |
Grupa: Administrator
Posty: 646 #510525 Od: 2007-5-10
| co niektórzy pielęgnują go do dziś i to z wielkim namaszczeniem... przez cały rok i na pole sąsiada | | | mariusz | 02.04.2010 12:26:09 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Kąpino
Posty: 1162 #510594 Od: 2007-10-9
| tak też mi się wydawało, że tradycja w narodzie nie ginie... | | | baton | 06.12.2010 14:51:50 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1234 #613879 Od: 2008-2-11
| Adwent to czas pobożnej zadumy, powagi, czas gorliwszych praktyk religijnych, a zwłaszcza modlitw za zmarłych. Na Pomorzu i Kaszubach już w adwencie rozpoczynały się obchody świąteczne Bożego Narodzenia. Po wsi chodzili przebierańcy zwani Gwiozdkami, a przewodził im Gwiozda w ubraniu ze słomy, w towarzystwie Gwiżdża, który gwizdał głośno dzieciom na postrach. Wśród przebierańców byli też Żandarm-Szinder, kominiarz, baba, dziad, Żyd, Cygan, diabeł-Purtk, Śmierć oraz osoby w maskach zwierzęcych konik, bocian, niedźwiedź. Do ekwipunku Gwiozdy należał bat pleciony do straszenia niegrzecznych dzieci, czasem bębenek i piszczałka oraz worek z suszonymi jabłkami, gruszkami, rzepą i cukierkami, którymi nagradzał wzorowe zachowanie i dobrą znajomość pacierza. W niektórych okolicach pochody Gwiozdek trwały przez cały adwent Wszędzie zaś pojawiały się w domach w wieczór wigilijny- ostatni adwentowy wieczór. Pięknym zwyczajem była na wsi tzw. Szara godzina. Pod wieczór, gdy już skończono codzienne zajęcia gospodarskie, gdy robiło się szaro, coraz ciemniej, wszyscy domownicy- dziadkowie, rodzice i dzieci, zbierali się w kuchni przy piecu. Nie zapalano lampy. W półmroku rozważano w ciszy swoje życie, zastanawiano się nad nim, modlono się w ciszy i wspólnie śpiewano pieśni adwentowe. Starsi, szczególnie dziadkowie, opowiadali dzieciom, wnukom, jak to było dawniej, jakie były tradycje i zwyczaje. Przypominali też dzieje naszej ojczyzny. Dawniej powszechnie, a dziś już tylko sporadycznie, praktykowany jest zwyczaj zrywania gałązki jabłoni, wiśni lub śliwy w pierwszą niedzielę adwentu. Jeśli na gałązce rozwiną się pączki, które później zakwitną do Bożego Narodzenia, wróży to pomyślny, zdrowy i urodzajny rok. Gałązka taka- wierzono- może też wskazać, kto we wsi jest zmorą. W tym celu gałązkę należy zabrać do kościoła na pasterkę.
|
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|